Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Fauntley Prentice
Hufflepuff
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 1974
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Pią 10:33, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
- Do zabaczenia - odpowiedział z dziwnym spokojem i uśmiechem na ustach. Nie żeby jakoś specjalnie go to zaskoczyło.
Korzystając z błogiej samotności rozłożył się na murku i wpatrzył w niebo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Tibby McGregor
Slytherin
Dołączył: 25 Kwi 2007
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:42, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Dziedziniec w Hogwarcie był tego dnia nie za bardzo zatłoczony. To dobrze, bo zyt duża ilość osób przyprawiała Tibby o dreszcze i palpitację serca. Sama dziwiła się sobie, że nadal żyje w tej szkole.
Niespodziewanie jej oczom ukazał się leżący na murku Puchon.
A więc to jest ten Fauntley. Ten od Peppy.
Zwolniła kroku żeby mu się lepiej przyjżeć.
Całkiem słodki ten... Chłopiec.
Poprawiła rozwichrzone włosy i powolnym krokiem ruszyła w stronę murku. Nie chciała zacząć rozmowy. Chciała JEGO sprowokować. Może... Nie, Tibby, nie możesz....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fauntley Prentice
Hufflepuff
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 1974
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Pią 12:46, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Pan Puchon ewidentnie nie dał się sprowokować.
Może wynkiało to z tego, że Ślizgonki nie zauważył za bardzo pochłonięty własnymi myślami, a może brało się to z braku jakichkolwiek pomysłów na zaczęcie rozmowy.
Trudno stwierdzić, bo nawet nie drgnął. Niebo najwyraźniej było dzisiaj bardzo fascynujące.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tibby McGregor
Slytherin
Dołączył: 25 Kwi 2007
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:52, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Przeszła już cały dziedziniec.
I NIC!
Nie widział jej. Nie da za wygraną. Uda, że czegoś zapomniała i ponownie przejdzie się tuż obok Niego. Może ma trochę gorszy wzrok.
Jeszcze raz poprawiła włosy.
Jak ty się dziewczyno zachowujesz? On jest PEPPY! Odbiór! PEPPY! To JEJ facet! Zostaw go w spokoju!
Raz nie zawsze, zawsze nie wciąż. Ruszyła przed siebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fauntley Prentice
Hufflepuff
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 1974
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Pią 12:59, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Uśmiechnął się rozbawiony pod nosem.
- Na tym podłożu słychać każdy krok - mruknął cicho, ale wyraźnie, tak, że Ślizgonka niewątpliwie mogła go bez problemu zrozumieć (przypomniała mu się akurat Iskierka, twierdząca, że on, Pan Puchon, mruczy). Murek był na szczęście niski, więc ręką dosiegnął tego nieszczęsnego podłoża, pukając w nie bezsensownie. - Widzisz? Słychać wszystko - dodał z niedorzecznym zadwoleniem i zmrużył oczy, bo słońcu niespodziewanie zachciało wyjść się za chmur i porazić go w oczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tibby McGregor
Slytherin
Dołączył: 25 Kwi 2007
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:03, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
- Wszystko? - powtórzyła bezwiednie, obracając się w stronę Fauntleya, ale raczej niekoniecznie oczekując odpowiedzi. - Czyli co konkretnie?
Przez jej głowę przebiegła dziwna myśl, nad którą ewidentnie nie zapanowała - czy ten murek jest wygodny?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fauntley Prentice
Hufflepuff
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 1974
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Pią 13:08, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
- Kroki. Kroczki. Szelesty. Szmery. Tupanie. Szuranie - wyliczył niezbyt angażując się w sens wypowiadanych słów. - Wszystko. - Wzruszszył ramionami, co w pozycji leżącej nie wyglądało zbyt efektownie.
Właściwie to nie wiedział z kim rozmawia. Zdawał sobie sprawę tylko z tego, że jest to blondynka - tyle kątem oka łaskawie zarejestrował.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tibby McGregor
Slytherin
Dołączył: 25 Kwi 2007
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:13, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
- Śmiesz sądzić, że szuram nogami? - teraz w jej głosie pojawiła się lekka nutka irytacji i złości.
Ona szura? Matka zawsze zwracała dużą uwagę na jej postawę. Nie mogła POWŁUCZYĆ nogami! Panowała nad tym. Starała się.
Irytujący gość.
- Nie sądzisz, że to bezczelnie leżeć tak sobie na murku, kiedy się z kimś rozmawia, Panie Puchon?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aisling Biteford
Hufflepuff
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z reprodukcji?
|
Wysłany: Pią 13:14, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Ktoś powinien porozmawiać z Aisling o estetyce ubioru. Albo o szanowaniu zdrowia innych, życia innych, innych.
Wściekle różowe coś, co zbliżało się do Fauntley'a dość szybko. Coś, co miao na imię Aisling i było ubrane w bluzeczkę intensywnie różową i tegoż samego koloru rajstopki. I spódniczkę, ale na szczęście czarną. Wyjątkowo bez torby, w niewyjątkowo dobrym humorze.
- Cześć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fauntley Prentice
Hufflepuff
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 1974
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Pią 13:18, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Uśmiechnął się cierpliwie, ale nie podniósł się z murku. Nie przywykł do tego, żeby ktoś go pouczał - takie łaskawe nauki zazwyczaj ignorował, bez radości czy złości. Ot tak.
- Nie twierdzę, że szurasz - powiedział rozbawiony. - Wyliczam tylko, co mozna usłyszeć. Bo o to pytałaś prawda? - zapytał i jednak usiadł, bo zliżało sie do niego to wściekłe różowe coś. Uśmiechnął się do Isie.
- Poza tym - zwrócił się do Ślizgonki. - My jeszcze nie rozmawiamy - upomniał ją uprzejmie i rozczochrał Isie blond czuprynę. - Odpowiedź na pytanie nie jest rozmową.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tibby McGregor
Slytherin
Dołączył: 25 Kwi 2007
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:21, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Różowa bomba. Tylko tak można było nazwać to jasnowłose coś, co w tempie szybszym od rzucanego uroku zbliżało się do Puchona. Obronić go? Zostawić na pastwę losu tej rozwścieczonej dziewuchy, czy może zwyczajnie przysiąść na tym pasjonującym murku i przyjrzeć się jak Fauntley powoli ginie.
Popatrzę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aisling Biteford
Hufflepuff
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 900
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z reprodukcji?
|
Wysłany: Pią 13:24, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
- W jakiś sposób jest - wtrąciła się dziewczynka, poprawiając włosy i wpinając w nie jakieś motylki, różowe oczywiście. Motylki się lekko ruszały, czyli, ze spinki zaczarowane. Z Irlandii, ciocia Tessie przywiozła jej kiedyś, jak wrócili z wujkiem i wszystkimi z wycieczki. I nawet Bandyta, ta wstrętna małpka, ich nie zabrał.
Usiadła obok Fauntley'a i teraz dopiero spojrzała na Ślizgonkę. Uśmiechnęła się promiennie, mrugając.
- Lubisz Ślizgonki, Fauntley - syknęła cichutko z jakimś chorym uśmiechem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fannie Watersay
Hufflepuff
Dołączył: 23 Kwi 2007
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z nikąd...?
|
Wysłany: Pią 13:24, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Nie bardzo wiedząc, gdzie się udać, wróciła na dziedziniec. Dostrzegła leżącego na murku Fauntleya i kiwnęła mu na powitanie głową. Ingnorując zupełnie Ślizgonkę, zwróciła wzrok na blondwłosą Puchonkę i szybko mrugnęła. Ałć. Ten róż zdecydowanie nie był ulubionym kolorem Fannie. Zbyt jaskrawy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nola Rice
Gryffindor
Dołączył: 21 Mar 2007
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:25, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Czasoprzestrzeń owinęła się na Noli i boleśnie ścisnęła ją za brzuch. Kolejny dzień życia dawał się jej we znaki.
Z zamiarem przewietrzenia kości, opuściła duszny korytarz - jeden z licznych - i wyszła na dziedziniec. Nie było dla niej zaskoczeniem, że ktoś tam już jest. Zawsze ktoś był. Bez ktosiów nie można istnieć, bo samemu też jest się ktosiem. Zniknięcie ktosiów oznaczałoby zniknięcie siebie. Póki co Nola nie chciała znikać. Przynajmniej na razie.
- Witajcie, moi współuczniowie, a w szczególności ci, których jeszcze nie znam.
Sens czasem opuszczał Nolę i wracał w późnych godzinach wieczornych (powiedzmy, po solidnej porcji wisienek zalanych w spirytusie, zastygłych w czekoladzie, które namiętnie spożywała w chwilach poważnego kryzysu osobowości).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tibby McGregor
Slytherin
Dołączył: 25 Kwi 2007
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:29, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
- Wypraszam sobie. My się z tym Panem nawet nie znamy! I w ogóle nie rozmawialiśmy. To były odpowiedzi na pytania - teraz to już się oburzyła. Ona i On? Rozmawiać? Lubić się? Ślizgonka i Puchon! Chroń mnie, Salazarze. - Ładne motylki.
Aleś zakpiła, Tibs.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|