Autor |
Wiadomość |
Derek Cole |
Wysłany: Wto 21:52, 04 Wrz 2007 Temat postu: |
|
...I znów stół Puchonów.
Chłopak siedział na ławie, nieomal składając się w pół, i trzymał w jednej dłoni książkę. W drugiej - szklankę z colą. Na jego trochę dziecięcej, trochę pulchnej twarzy lekkie naburmuszenie mieszało się z zainteresowaniem. Mimo to, Cole co chwila podnosił głowę, oglądając się na ludzi w sali. Może się nudził, a może należał do tej szalonej generacji która, podobnie jak komputery, opiera się na multitasking, wykonywaniu wielu czynności naraz. |
|
|
Derek Cole |
Wysłany: Sob 21:41, 01 Wrz 2007 Temat postu: |
|
Chłopak z dziwną ostentacją położył obok siebie, na ławie, torbę na laptopa, wypchaną jednak szkolnymi książkami. Sięgnął po czystą szklankę i nalał do niej wody, którą następnie transmutował w colę, uśmiechając się szeroko.
Nie spieszyło mu się.
Gdzie i po co? |
|
|
Perpetua Scout |
Wysłany: Wto 22:57, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
- Nieszczęśliwy - prychnęła sobie pod nosem, następnie zaś została odprowadzona przez tysiące ciasteczkowych oczek patrzących na nią ze wszystkich półmisków i ze wszystkich pięciu stołów. Równocześnie wyobrażała sobie atakujące mieczami Słowa i Zachowania schowana za olbrzymimi tarczami ozdobionymi indykami.
Pewien śmielszy sernik zachichotał bezczelnie głośno. Inne natomiast poruszyły się niespokojnie.
Och, odczepcie się.
W sali zapanowała cisza przerywana do rana tylko i wyłączenie szlochem porzuconego listu - jadowicie zielonej papeterii w fioletowe kotki i paru niepotrzebnych gorzkich słów, po które dziewczyna miała wrócić o świcie. |
|
|
Aisling Biteford |
Wysłany: Wto 22:49, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
- Dlatego, że nie wiem czy mam dalej powstrzymywać się przed znalezieniem dla Fauntley'a lepszej ukochanej. Ty byłaś dobra, dopóki ci nie odbiło z tymi romansami i zdradzaniem. Nie chcę, żeby Faunt cierpiał - przyznała, nie patrząc na Perpetuę. Była śmiertelnie poważna i chyba powoli zbierało jej się na płacz. - A przy tobie cierpi. Gdybyś widziała, jak on wyglądał wtedy na jeziorem, był taki nieszczęśliwy. - Pociągnęła nosem. - Idę. Może w tej szkole jest ktoś, komu znęcanie się nad Puchonami nie sprawia tak wielkiej przyjemności.
Wstała od stołu, pociągając nosem.
- Mogłaś się pastwić nad kimś innym. Ale ty musiałaś rozkochać w sobie akurat Fauntley'a. Pewnie się cieszysz, że tak go bolą twoje słowa i zachowanie, co?
Dobrze, to, że wybiegła z Wielkiej Sali z płaczem całkowicie pasuje do Aisling. |
|
|
Perpetua Scout |
Wysłany: Wto 22:40, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
- Nikt nie jest doskonały.
Mrugnęła i... Nastała ciemność? Właściwie to zawsze mogła zbyć dalszą dyskusję machnięciem ręką i komentarzem "późno już, Iskra". Tymczasem powoli zaczęła wrzucać przyprawy do torby. Opakowanie po opakowaniu. Całkiem delikatnie. Całkiem delikatnie jak na nią, rzecz jasna. List pozostał na razie po miską. Specjalnie, niespecjalnie? Kto wie.
Dziewczyna ponownie wpatrzyła się w towarzyszkę, tym razem z ciekawością w paciorkowatych oczach.
- Iskra, dlaczego tak interesuje cię to, kogo kocham, hmm? |
|
|
Aisling Biteford |
Wysłany: Wto 22:33, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
Pokiwała powoli głową, bo tak, Faunt nawet trochę, kiedy się zmruży oczy i popatrzy z punktu widzenia Iśki (czyli gdzieś tam na dole, broda na wysokości łokcia i tak dalej), przypomina kurczaka, którego oskubali z piór.
- Ale Hieronim jest indykiem. |
|
|
Perpetua Scout |
Wysłany: Wto 22:26, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
- A jest małomównym kurczakiem?
Indyk, kurczak, co za różnica. Liczy się wnętrze. I sos. Albo raczej żółto sosopodobne coś. |
|
|
Aisling Biteford |
Wysłany: Wto 22:22, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
Uderzyła głową w stół, ale za bardzo bolało, żeby powtarzać tę czynność, więc zamiast tego ukryła twarz w dłoniach i zaśmiała się histerycznie.
- Muszę go o tym powiadomić.
Fauntley'a. Że Peppy co prawda nie czuja raczej nic do Maxwella, a tamto nad jeziorem to było tylko chwilowe zaćmienie umysłu (aczkolwiek mogło być też tak, że Maxwell poczęstował koleżankę kolorowymi cukierkami albo czymś równie sympatycznym. Mogło tak być! I nie zaprzeczać, choćby z grzeczności), ale za to darzy uczuciem indyka w żółtym sosopodobnym czymś. Może lepiej nic mu nie mówić?
- A Fauntley'a kochasz? |
|
|
Perpetua Scout |
Wysłany: Wto 22:16, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
- Dobra, kompromis.
Wyciągnęła widelec. Spokojnie, z ciekawością przyglądała się kawałkowi ciasta umieszczonemu na owym sztućcu, który trzymała na wysokości oczu. Te natomiast mrużyła śmiesznie, z czym było jej całkiem do twarzy.
- Hieronima. |
|
|
Aisling Biteford |
Wysłany: Wto 22:12, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
I wszyscy żyliby długo i szczęśliwie. Ewentualnie nie żyli. Ale szczęśliwi, przynajmniej.
Aisling nie umiała się irytować. Właściwie jedyne, co uznawała za irytujące, to ślizgoństwo. Nie tylko panny Scout, po prostu. Żaden Puchon, nawet Prentice, nigdy jej nie irytował, żaden Krukon, żaden Gryfon, nawet drzewa i różowe króliczki. Natomiast Ślizgoni...
- Go. |
|
|
Perpetua Scout |
Wysłany: Wto 22:01, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
Nikt nie użył określenia "szaleńczo", przepraszam bardzo.
- Je - poprawiła cierpliwie. Gdyby Iskra żyła w czasach pierwszej wojny magicznej, druga najprawdopodobniej w ogóle by nie zaistniała. Doprowadziłaby wszystkich do samobójstwa, ewentualnie do ucieczki przez mugolskie pola minowe. I jeszcze byliby szczęśliwi umierając! |
|
|
Aisling Biteford |
Wysłany: Wto 21:58, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
Znęcanie się nad jedzeniem zostało opisane w jakiejś książce, pewnie w tysiącu podobnych do siebie książek, była pewna, że Leah kiedyś o tym wspominała. Wyładowanie emocji, agresja i takie tam.
Perpetua stawała się agresywna i to przypomniało Aisling, że przecież obecnie jest na nią zła. Ale... ale... przed chwilą Ślizgonka przyznała się, że szaleńczo kocha niejakiego F.P. I jak tu mieć do takiej jakiekolwiek pretensje?
- Kochasz go - zauważyła niezwykle elokwentnie, z chorą satysfakcją w głosie. |
|
|
Perpetua Scout |
Wysłany: Wto 21:51, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
Biedne ciastka, skazane na wymarcie niczym jakieś tam dinozaury.
- Rzeczywiście bardzo dobre.
Wbiła widelczyk w sam szczyt deseru z dziwną satysfakcją. Przez głowę przeleciało jej parę absurdalnych myśli, a pod nosem mignął szatański uśmieszek... Czy on naprawdę tam był? |
|
|
Aisling Biteford |
Wysłany: Wto 21:48, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
Cóż, może nie jedynym ani nie na ziemi, ale ciastek na talerzu był coraz mniej i mniej. I ubywało ich w zastraszającym tempie.
Aisling sięgnęła po kolejne i spojrzała z zaciekawieniem na Perpetuę.
- Ale to było szczerze.
Nie, nie próbowała ukryć zadowolenia na twarzy, po prostu jadła ciastko. |
|
|
Perpetua Scout |
Wysłany: Wto 21:43, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
- Mówiłam wiele rzeczy - mruknęła lekceważąco. Uciekła jednak wzrokiem, ciastko wydało się nagle jeszcze bardziej interesujące. Wręcz pasjonujące, jakby było ostatnim ciastkiem na ziemi. |
|
|