Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eireen Aylward
Nauczyciel; opiekun Hufflepuffu
Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:53, 05 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Nieco zdenerwowana Eireen weszła do pomieszczenia. Stanęła na środku, wypatrując łożka swojego podopiecznego - Friso Vansindera. Kiedy odnalazła go, podeszła szybko do posłania i przez chwilę w milczeniu przypatrywała się Puchonowi.
"Idiota" pomyślała wzdychając, wyjęła z kieszeni starannie złożony list i położyła go na stoliku obok ucznia.
"W związku z pewnym nieprzyjemnym incydentem który zaszedł niedawno w związku z panem, prosiłabym o przyjście do mojego gabinetu - najszybciej jak to możliwe. Mam nadzieję, że szybko wyjdzie pan spod opieki pielęgniarki i powróci do zdrowia.
Pozdrawiam, Eireen Aylward"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ian Murray
Ravenclaw
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Vale Sansretour
|
Wysłany: Sob 14:02, 10 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
- Wczoraj nie było pana, a dziś przychodzi pan, śmierdząc sowami na kilometr, Murray - zrugała go pielęgniarka.
- Źle się czułem - zaprotestował słabo Krukon.
- Tym bardziej trzeba było przyjść! Proszę za mną, zmienię panu bandaże na rękach. Co tak pana pogryzło? Czyżby odwiedził pan cieplarnię III? Nie? Ech, chce być lekarzem, a dłonie ma jak kryminalista...
Ian wzruszył ramionami i posłusznie poszedł za uzdrowicielką. Słuchanie jej oschłej - ale przecież przesączonej troską - gadaniny było niewielką ceną za możliwość "praktykowania".
- Nie mamy dzisiaj ciekawych przypadków - mówiła dalej, wyjmując z miski mokry, żółtawy bandaż i wprawnie owijając nim dłoń przyszłego magomedyka. Murray syknął z bólu. Zapiekło. - Ale to miło, że ktoś chce mnie wyręczyć w tłuczeniu ziół na maści... i pilnowaniu kociołka...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blair Marks
Ravenclaw
Dołączył: 05 Mar 2007
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Ravenclaw.
|
Wysłany: Nie 0:37, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Do Skrzydła wchodzi Blair. Widzi, że Pielęgniarka rozmawia z kimś, ale ból był tak uciążliwy, że musiała im przerwać.
Podchodzi do pielęgniarki:
- Przepraszam, ze przerywam, ale głowa mnie boli. Już od dwóch dni i...
Pielęgniarka wyjmuje z kieszeni jakąś buteleczkę i wyjmuje tabletkę. podaje dziewczynie.
- Proszę - mówi. - Po tym na pewno przestanie cię głowa boleć.
Dziewczyna bierze tabletkę i wychodzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lucy D. Vivian
Gość
|
Wysłany: Nie 15:55, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Lucy weszła do sali, trzymając Fauntleya pod ramię. Mocno, pewnie i z nutką niepokoju. Co chwila pociągała nosem w nienaturalny sposób. Ale szczebiotała coś do niego.
- Tylko nie śpij... jak zaśniesz, to się nie obudzisz, wiem, co mówię - bez większych ceregieli cisnęła go na łóżko. Znaczy, delikatnie położyła.
W jej mniemaniu.
Przez chwilę się zastanawiała, przykryła go kołdrą, a potem znowu zaczęła się zastanawiać. Chyba nie wiedziała co krzyknąć. Nie pamiętała nic ze szpitali. Oprócz jednego. Nabrała powietrza w płuca.
- Siostro, basen! Pacjent ma niewyczuwalny puls, prosta linia, ciśnienie zero na zero, brak tętna, zakrzep żylny i o Boże, o Boże, ktoś mu odłaczył reeeespirator! - krzyknęła i rozejrzała się z satysfakcją.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fauntley Prentice
Hufflepuff
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 1974
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Nie 15:58, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Parsknął śmiechem, ale zaraz rozkaszlał się chrapliwie. Stwierdził, że musi na razie znaleźć inny sposób okazywania wesołości.
- Ja prostestuję! Jeszcze żyję!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lucy D. Vivian
Gość
|
Wysłany: Nie 16:04, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Rozległ się tupot nóg i pielęgniarka już nachylała się nad Fauntleyem, sprawdzała mu puls, oddech, i, co irracjonalne, zaczęła zaglądać mu do oczu. Następne minuty upłynęły Fauntleyowi na wypijaniu horrendalnej ilości eliksirów, przeżywaniu kilku zaklęć, pokazywaniu gardła i uszu.
Przez następne kilkanaście (znowu minut), kobieta sklejała Fauntleya, usztywniała mu pierś, oczyszczała płuca z krwi i sarkała na niego, jak na niegrzeczne dziecko.
A potem, wcześniej mówiąc do Lucy coś o mało śmiesznych żartach, wróciła do siebie, ciągle zerkając na was zza parawanu. Nieufnie.
Lucy wzruszyłą zdrowym ramieniem.
- Cóż. Ostatnio, kiedy mój ojciec krzyknął coś takiego w kalifornijskim Cedars-Sinai Medical Center, zbiegło się pół oddziału - uśmiechnęła się - Uznałam, że to pomocna rzecz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fauntley Prentice
Hufflepuff
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 1974
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Nie 16:08, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
- No, tutaj jakiegokolwiek oddziału ewidentnie brak - powiedział niewyraźnie, starając się tak manewrować językiem, żeby pozbyć się z ust obrzydliwego posmaku eliksirów. Miał wrażenie, że te świństwa rozerwały mu żołądek i rozlały się po całym ciele.
Chciało mu się rzygać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lucy D. Vivian
Gość
|
Wysłany: Nie 16:12, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
- Ale przynajmniej żyjesz. I będziesz żył. O ile ta psycholka - w ustach Lucy to słowo brzmiało dziwnie - Nie przyjdzie tutaj, i na przykład, nie obleje ci twarzy kwasem. Wówczas naprawdę musiałabym ją skrzywdzić.
Nie wydaje się rozpaczać z tego powodu. Ale przez chwilę drapie się w nos. Potem wyciąga szczura z kieszeni i kładzie ci go na pościeli.
- Panie Spare, Islingtonie - zwróciła się do zwierzaka - Proszę się opiekować tym panem. Ukryj się gdzieś najlepiej i jeśli ta lalunia się tu pojawi, natychmiast do mnie biegnij. Łapiesz?
Szczur zapiszczał coś. Ale złapał. Schował się pod łóżko.
- Nie, nie uważam, że stała kontrola mnie jest konieczna. Lepiej przysłużysz się Fauntleyowi. Póki co, jasne?
Pisk.
- Och, zamknij się - później uśmiechnęła się do ciebie - Wybacz mu, jest idiotą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fauntley Prentice
Hufflepuff
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 1974
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Nie 16:17, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
- O, to swój chłop - ucieszył się, nadal jednak nie mogąc pozbyć się ze swoich ust grymasu obrzydzenia. - Też jestem idiotą. Dogadamy się, aczkolwiek nie sądzę, aby... - Zakaszlał, przysłaniając usta dłonią. - ... aby Leah zechciała mnie dobić. Nie jest chyba... aż tak rozchwiana emocjonalnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lucy D. Vivian
Gość
|
Wysłany: Nie 16:19, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
- Podwalała się do mojego brata. To wystarczy, by ocenić ją jako rozchwianą - Lucy uśmiechnęła się z rozbrajającą szczerością - Ale w razie czegoś, jakąś podstawę obronną masz, nie? Masz przy sobie różdżkę?
re dół:
[O tym mały podglądaczu!! ;D]
Ostatnio zmieniony przez Lucy D. Vivian dnia Nie 16:22, 11 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fauntley Prentice
Hufflepuff
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 1974
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Nie 16:24, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Uśmiechnął się lekko.
- Mam krwiożerczą pielęgniarkę za parawanem. A różdżka... że tak powiem, znalazła się w nieodpowiednich rękach. - Tym razem westchnął, nie mogąc się już powstrzymać. Zabolało, ale jaką ulgę mu to przyniosło!
Żałował w tym momencie, że zgrywał takiego honorowego i po prostu jej nie oddał. Niekoniecznie zaklęciem.
[Lyss, i kto tu jest bezczelny ;p]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lucy D. Vivian
Gość
|
Wysłany: Nie 16:25, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
- Aha. Zabrała ci różdżkę. Islington, zostań tutaj, pilnuj, drap, kop i piszcz. Ja zaraz wrócę - podniosła głowę jak lis, czający się na kurę.
A potem wybiegła z sali. Szybko. Naprawdę szybko.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fauntley Prentice
Hufflepuff
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 1974
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Nie 16:27, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Nie zdążył powiedzieć, że sobie poradzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Perpetua Scout
Slytherin
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 1640
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:30, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Zdawało jej się, że minęła wieczność zanim tu dotarła. Nie biegła, raczej szła, zastanawiając się, co mu właściwie powie. Stanęła przed drzwiami, czekając na odpowiedni moment, gdy z głównej sali wybiegła bliżej jej nieznana Gryfonka. Teraz nie było odwrotu. Zastukała niepewnie w drzwi, po czym nie czekając na 'proszę', weszła. Widząc chłopaka, wszystkie słowa wyleciały jej z głowy.
- Nie dotrzymałam obietnicy - zaczęła spokojnie, nadal stojąc przy drzwiach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fauntley Prentice
Hufflepuff
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 1974
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Nie 16:32, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Otworzył oczy, które przymknął na chwilę ze zmęczenia.
- Nie? - zapytał nieprzytomnie. - Przecież żyję. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Chciał się uśmiechnąć, ale wyszedł mu brzydki grymas.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|