Forum Wiedza, magia, język, niezależność! Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Główna sala
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 65, 66, 67 ... 75, 76, 77  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wiedza, magia, język, niezależność! Strona Główna -> Skrzydło szpitalne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lucy D. Vivian
Gość






PostWysłany: Czw 18:11, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Lucy uniosła wzrok.
- Żartowałam z tym Maxwellem - powiedziała, bawiąc się mokrymi kosmykami włosów - Co? Jaki chłopak? Terry? Był tutaj? Jaki wisiorek?
Zadawała pytania, całkowicie poważnie. Zmarszczyła brwi, jakbyś robił sobie głupie żarty.
- Dobrze się czujesz? Wyspałeś się aby?
Powrót do góry
Ian Murray
Ravenclaw



Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Vale Sansretour

PostWysłany: Czw 18:14, 12 Kwi 2007    Temat postu:

- Nieważne - powiedział, znów mrużąc oczy. - Może mi się zdawało.
Przesunął kubek z herbatą w jej stronę.
- Proszę, wypij. A co do Maxwella, to na pewno nie żartowałaś - dodał i uśmiechnął się lekko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucy D. Vivian
Gość






PostWysłany: Czw 18:17, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Siorbnęła nieco herbaty z kubka, parząc się w język. Spojrzała na Iana spode łba.
- Żartowałam - stwierdziła poważnie - U nas w domu nie ma czegoś takiego. Max by sobie nie pozwolił. Widzisz, bo on... - odchrząknęła z namysłem - Zawsze pilnuje. Wiesz. Czy idę spać o dobrej porze, czy Ailith zjadła kolację, czy Namrael czegoś nie zepsuł i nie spali nas zwarcie w instalacji elektrycznej. W domu nie miałby na to czasu, podejrzewam, chociaż to zabawne, że po prostu ciągle by się martwił. Nie, żeby nie wychodził gdzies na noc, sam, czy z moim bratem, ale kiedy jest w domu, on po prostu... no, musi mieć wszystko pod kontrolą.
Powrót do góry
Ian Murray
Ravenclaw



Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Vale Sansretour

PostWysłany: Czw 18:23, 12 Kwi 2007    Temat postu:

- Nigdy bym nie przypuszczał... - jasnoniebieskie spojrzenie Krukona omiotło skrzydło szpitalne i zatrzymało się na przeciwległej ścianie.
Łagodny, opiekuńczy Maxwell otulający Lucy kołdrą i śpiewający jej kołysankę na dobranoc. Widoczek w sam raz na kiczowatą scenkę rodzajową.
- Mieszkacie razem, tak? Ty, twój brat, twój ojciec, twój wuj i wasi kuzyni?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucy D. Vivian
Gość






PostWysłany: Czw 18:26, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Lucy pokiwała głową prędko. Woda skapnęła jej do kubka. Pociągnęła nosem.
- Tak. Każde ma tam, rozumiesz, własne miejsce. W końcu Londyn, koło osławionego Trafalgar Square - uśmiechnęła się szerzej, a potem zajrzała w głab herbaty - Ale taty i wujka nie ma znowu tak często. Czasami nawet długo. I mamy, oględnie rzecz biorąc, cały Londyn dla siebie.
Powrót do góry
Ian Murray
Ravenclaw



Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Vale Sansretour

PostWysłany: Czw 18:29, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Poczuł niemiłe ukłucie igiełki zazdrości.
- Cały Londyn dla was, własne miejsce - powtórzył. - Bardzo dużo wolności.
Czegoś, czego jemu, jedynemu dziedzicowi rodu, zawsze odmawiano, zasłaniając się licznymi pretekstami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucy D. Vivian
Gość






PostWysłany: Czw 18:35, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Lucy pokręciła z uśmiechem głową. Włosy już jej schły.
- Nie cały. Czasami oni sobie przypominają, że mają dzieci. I wtedy się zaczyna. Bo mogą nam coś sprzedać szkodliwego, bo możemy wpaść w złe towarzystwo... - wyliczała - Bo możemy się zgubić.
Powrót do góry
Ian Murray
Ravenclaw



Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Vale Sansretour

PostWysłany: Czw 18:43, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Krukon wstał i przeciągnął się mocno, aż chrupnęły stawy.
- Ja tak mam przez cały czas - zapewnił ją, mówiąc ciszej. - Chociaż jestem już właściwie pełnoletni.
Zdjął kitel i odwiesił go w kantorku.
- Wracam do wieży Ravenclawu. Od czasu do czasu wypada pojawić się na numerologii i muszę się przygotować... choć nie wiążę z nią swojej przyszłości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucy D. Vivian
Gość






PostWysłany: Czw 18:47, 12 Kwi 2007    Temat postu:

- Oj tam... - Lucy pogmerała w kieszeni i wyciągnęła zadziwiająco suchą i prostą wstążkę, podobną do tych, które nosiła zazwyczaj. Ta była dwukolorowa, indygoitowo-błękitna.
- Daj rękę - powiedziała, wyciągając palce ze wstązką.
Powrót do góry
Ian Murray
Ravenclaw



Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Vale Sansretour

PostWysłany: Czw 20:13, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Wyciągnął rękę, przyglądając się małej z pewnym... niepokojem?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucy D. Vivian
Gość






PostWysłany: Czw 20:14, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Zawiązała wstążkę. Tak po prostu. Z uśmiechem na twarzy.
- Teraz jesteś mój - stwierdziła, nie wiadomo czy żartem, czy serio - Oczywiście, symbolicznie.
Powrót do góry
Ian Murray
Ravenclaw



Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Vale Sansretour

PostWysłany: Czw 20:24, 12 Kwi 2007    Temat postu:

- Nie będę jej zdejmować - powiedział z całkiem nieźle udawaną powagą. - Ale czy to nie ja powinienem ci coś dać? - Wsadził rękę do kieszeni i zaczął czegoś szukać. - Rozerwałem wczoraj cienką żyłkę z perłami... - wyjaśnił. - I kilka nawlokłem na łańcuszek. Żeby się nie walały po dormitorium. Wygląda całkiem ładnie. - Oplótł mosiężny łańcuszek wokół cienkiego nadgarstka małej. Właściwie to owinął go kilkakrotnie. - Mają tę fajną właściwość, że ciemnieją, gdy ktoś jest przy tobie nieszczery.
Zmierzwił jej włosy na pożegnanie i wyszedł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucy D. Vivian
Gość






PostWysłany: Czw 20:27, 12 Kwi 2007    Temat postu:

- Bardzo ładne - stwierdziła cicho najmłodsza Vivianówna, przyglądając się perłom - Relikt przeszłości. Nadają piękna światu.
Co z tego, że wyszedł? Komplementy były dla pereł, nie dla niego. Uśmiechnęła się, sama do siebie, nie odsłaniając zębów.
- Magia - stwierdziła, pocierając nadgarstek.
A potem wyszła i sama.
Powrót do góry
Ian Murray
Ravenclaw



Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Vale Sansretour

PostWysłany: Sob 21:23, 14 Kwi 2007    Temat postu:

Wszedł do głównej sali i dopiero tutaj roześmiał się. Dość głośno. Mrużył oczy, zza rzęs nie było widać trochę zbyt dużych źrenic.
- Naprawdę boli cię głowa? - zapytał, poważniejąc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalie Hepburn
Ravenclaw



Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 1133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: London

PostWysłany: Sob 21:29, 14 Kwi 2007    Temat postu: ~*~

Przytaknęła nie odezwawszy się ani słowem, po czym podeszła do najbliższego łóżka i usiadła na nim niepewnie, dłońmi dotykając sztywnej, pranej przez skrzaty pościeli.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wiedza, magia, język, niezależność! Strona Główna -> Skrzydło szpitalne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 65, 66, 67 ... 75, 76, 77  Następny
Strona 66 z 77

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1