Forum Wiedza, magia, język, niezależność! Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Główna sala
Idź do strony 1, 2, 3 ... 75, 76, 77  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wiedza, magia, język, niezależność! Strona Główna -> Skrzydło szpitalne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Judy Rosewall
Slytherin



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto pavulonu i dzieci w beczkach

PostWysłany: Pon 21:44, 26 Lut 2007    Temat postu: Główna sala

Rząd metalowych łóżek nakrytych białą pościelą, a krążąca między nimi pielęgniarka znajdzie lekarstwo na wszystko - od bólu głowy po tasiemca uzbrojonego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judy Rosewall
Slytherin



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto pavulonu i dzieci w beczkach

PostWysłany: Pon 21:49, 26 Lut 2007    Temat postu:

Wpadła do skrzydła i od razu rzuciła się na najbliższe wolne łóżko.
- Pomocy, chyba umieram!!! - krzyknęła, domagając się natychmiastowej ulgi dla swej niemal eksplodującej głowy. Pielęgniarka, kręcąc ze zrezygnowaniem głową, podeszła do dziewczyny i wmusiła w nią jakiś intensywnie różowy eliksir. Judy uspokoiła się nieco, na tyle przynajmniej, żeby zdjąć buty i wślizgnąć się pod kołdrę. Po pewnym czasie usnęła pozwalając lekarce na spokojne przygotowanie leczniczego napoju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judy Rosewall
Slytherin



Dołączył: 22 Lut 2007
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto pavulonu i dzieci w beczkach

PostWysłany: Wto 21:49, 27 Lut 2007    Temat postu:

Cały dzień leżała i słodko drzemała, z przerwami na przyjęcie lekarstwa. Wieczorem czuła się już całkiem dobrze, nawet zaczęła nucić pod nosem, co było oznaką prawie całkowitego ozdrowienia. Zauważyła to pielęgniarka, która podeszła z zapytaniem, czy Judy czuje się już dobrze. Wtedy w głowie dziewczyny nastąpiła prawdziwa gonitwa myśli.
Chodzenie na lekcje... tłoki w ubikacji... Gryfoni pętający się pod nogami... rodzynki wyjedzone z muesli...

Jęknęła i odpowiedziała:
- Chyba jeszcze zostanę kilka dni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ian Murray
Ravenclaw



Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Vale Sansretour

PostWysłany: Śro 21:02, 28 Lut 2007    Temat postu:

Mdła woń mikstur nie była najprzyjemniejsza. Ian zrzucił czarną wierzchnią szatę i zamiast niej założył prosty biały fartuch, trochę podobny do mugolskich kitli.
- Co mogę zrobić?
Pielęgniarka rzuciła mu uważne spojrzenie.
- Możesz poukładać leki w szafce. Za wcześnie, żeby dopuszczać cię do pacjentów. No, pozwolę ci wydzielać jakieś proste środki uczniom symulującym ból brzucha, takie sprawy...
Krukon miał szczerą ochotę powiedzieć jej, że jest odpowiedzialny i poradzi sobie, ale zmełł te słowa w ustach. W końcu magomedyczka pozwoliła mu na bardzo wiele - "praktyki" w Skrzydle Szpitalnym. I należało zadbać o to, żeby nie żałowała. Ani nie wygoniła Iana z krzykiem, wyzywając od niezdarnych konowałów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucy D. Vivian
Gość






PostWysłany: Śro 21:56, 28 Lut 2007    Temat postu:

Szczur zeskoczył z jej ramienia na szafkę, gdy podeszła do łóżka.
- Głowa. Brzuch. Żebra - poinformowała pielęgniarkę, zanim, w dodatku w ubraniu, położyła się na pościeli.
Rozwarte szeroko powieki odkryły przekrwione białka, źrenice przykrywające niemal całą teczówkę i zapuchnięte spojówki. Zero poruszenia, nawet szczur tylko stoi na straży, łypiąc jednym okiem. Papierowo blada Lucy nie ma żadnych pytań do nikogo, niczego. To tak, jakby ktoś zaburzył dysonans w doskonałej harmonii. Jak kryształ górski, który łamie światło, w całym spektaklu tracąc właściwy sens.
Zwężone nozdrza. I nie mruga. Po prostu leży, jakby ktoś ją przygwoździł i pozbawił mięśni.
Powrót do góry
Lucy D. Vivian
Gość






PostWysłany: Śro 22:02, 28 Lut 2007    Temat postu:

Pierwszy napięcia nie wytrzymał szczur. Po prostu zeskoczył z szafki i poleciał w swoją stronę.
Powrót do góry
Ailith Ingart
Gryffindor



Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 1286
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:06, 28 Lut 2007    Temat postu:

Niemal wpadła do sali, otwierając drzwi z impetem. Odszukała wzrokiem Lucy i podeszła do niej szybko, wciąż ściskając pasek płóciennej torby.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ian Murray
Ravenclaw



Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Vale Sansretour

PostWysłany: Śro 22:06, 28 Lut 2007    Temat postu:

Pielęgniarka weszła do małego kantorka położonego w głębi skrzydła. Tam, wśród oszklonych szafek na leki, stał Ian. Kobieta oparła dłonie na pełnych biodrach i rzuciła:
- Kaszel, ból głowy. Przypuszczalnie początek przeziębienia. Co radzisz?
- Podać rozcieńczoną kodeinę - powiedział po chwili wahania Krukon.
- Dobrze. Masz, wymieszaj - podała mu substancję otrzymaną z maku lekarskiego i naczynie z niebieskawym płynem. - I podaj temu małemu Puchonowi pod oknem. Czy możemy mówić o jakichś skutkach ubocznych?
- Dawka jest mała - Ian zmrużył oczy. - Ale lepiej zostawić go tu na noc.
- Może będą z ciebie ludzie - mruknęła, uśmiechając się ciepło. Była trochę surową, zdecydowaną, ale i życzliwą osobą.
Chłopak gorliwie pokiwał głową i poszedł do małolata. Pierwszoroczniak w istocie miał szkliste oczy, wypieki na policzkach; co chwila osłaniał usta dłońmi, kaszląc. Murray nalał lekarstwa na łyżkę.
- Masz, wypij. To ci pomoże na ten okropny suchy kaszel.
Pielęgniarka wychyliła się zza szafki z zagadkowym uśmiechem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucy D. Vivian
Gość






PostWysłany: Śro 22:09, 28 Lut 2007    Temat postu:

Na wargach Lucy pojawił się może cień uśmiechu. Ale był tylko echem, niezgrabnym wspomnieniem czegoś, co mogłoby uchodzić za grymas. Poza tym jednak nie drgnęła ani odrobinę.
Powrót do góry
Ailith Ingart
Gryffindor



Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 1286
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:12, 28 Lut 2007    Temat postu:

Nie rzuciła się na kolana z okrzykiem "Błagam, nie umieraj!", ani nie zalała łzami, a już napewno nie dygotała z przerażenia. Położyła obok Lucy szkolną torbę i przeczesała rude włosy, wyrażając tym dziwne roztargnienie.
- Co jest? - spytała cicho, prawie szepcząc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ian Murray
Ravenclaw



Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Vale Sansretour

PostWysłany: Śro 22:15, 28 Lut 2007    Temat postu:

Murray wrócił do kantorka i umył ręce. W kieszeni miał notatnik, powoli zapełniający się spostrzeżeniami. Gdy pielęgniarka wyszła do młodych pacjentów, wyjął zeszycik, podszedł do jednej z szafek i zaczął zapamiętale coś zapisywać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucy D. Vivian
Gość






PostWysłany: Śro 22:19, 28 Lut 2007    Temat postu:

Lucy przez dłuższy czas nie odpowiadała. Włosy przylepiły się jej do policzka. Gdy próbowała je odgarnąć, wypadły całym kosmykiem.
- Jesteśmy stworzeniami stadnymi, panno V. Ja, ty, oni. Obawiam się, że samotność jest zbyt ludzkim przymiotem - otarła pot z czoła - Niczym więcej, jak ludzkim przymiotem.
Powrót do góry
Ian Murray
Ravenclaw



Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Vale Sansretour

PostWysłany: Śro 22:24, 28 Lut 2007    Temat postu:

Ian jeszcze raz, z pedantyczną starannością, umył ręce. Po odkażających płynach pielęgniarki ich skóra była sucha i trochę śliska w dotyku. Następnie odwiesił fartuch, równie dokładnie wygładzając każdą jego fałdkę.
- Do widzenia! - powiedział.
Kobieta odwróciła się od łóżka pacjenta.
- Przyjdź za dwa dni - przypomniała.
Murray wyszedł szybkim krokiem, trzymając w dłoniach cenny notes.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ailith Ingart
Gryffindor



Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 1286
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:24, 28 Lut 2007    Temat postu:

Dłuższą chwilę zastanawiała się, co powiedzieć. Chwila ta była wzbogacona o liczne mruknięcia, fuknięcia oraz wielokrotne splecenie i rozplecenie rąk.
- Lucy - zwróciła się do małej po imieniu, wciąż cichym głosem, - wiem.
Chyba nie była zbyt dobra w pocieszaniu, ani zapewnianiu o rzeczach niemożliwych, jak w tym wypadku mogłaby zapewnić ją o tym, że zawsze będzie przy niej i nic ich nie rozłączy.
Pogładziła dziewczynkę po głowie, przykucając przy jej łóżku. Miała nadzieję, że to wystarczy i Lucy zrozumie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucy D. Vivian
Gość






PostWysłany: Śro 22:29, 28 Lut 2007    Temat postu:

Lucy zrozumiała. Tylko kolejna strużka potu spłynęła po jej czole. Na skroniach bielały jej włosy. Zaczerwienione spojówki prawie rozrywały jej granice, w których narysowane są oczy. Oddychała jednak już spokojniej, normalniej.
Jej mięśnie były zwiotczałe jak u sześćdziesięciolatka, który całe życie leżał. Możnaby nawet pokusić się o sugerowanie ich braku, ale to było raczej niemożliwe. Przymknęła oczy - na powiekach siniały jej żyłki, jak u topielca, rozdętego od wody.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wiedza, magia, język, niezależność! Strona Główna -> Skrzydło szpitalne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 75, 76, 77  Następny
Strona 1 z 77

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1